„O chłopcu, który pływa z piraniami” – recenzja książki

Ta książka zachwyciła mnie od pierwszego wejrzenia. Spodobał mi się tytuł, który obiecywał niezwykłe przygody. Spodobała mi się również kolorowa okładka, na której zobaczyłam chłopca w kąpielówkach i czerwonej pelerynie, stojącego obok akwarium, w którym pływają drapieżne ryby.

Urodziny to dzień, w którym można spodziewać się rzeczy niezwykłych, ale pracujący w zakładzie rybnym wujka Stan, nie oczekiwał niczego wielkiego. Nawet nie miał pewności, czy jego urodziny są właśnie dzisiaj. Codziennie wstawał o szóstej rano i zamiast do szkoły, ruszał do pracy. Firmę produkującą przetwory rybne założył jego wujek. Wujek wcześniej pracował w stoczni, ale stocznię zamknięto i musiał poszukać sobie nowego zajęcia. Stan wcześniej mieszkał ze swoimi rodzicami, ale jego rodzice zmarli. Chłopca przygarnęli do siebie krewni – brat ojca, Ernie i jego żona, Anna. Mogliby wieść szczęśliwe życie, gdyby nie to, że wujek stracił pracę i postanowił otworzyć fabrykę. Nie wynajął na nią żadnej hali, ale zaczął produkować konserwy w domu. Wkrótce z każdego kąta spoglądały na Stana dziwaczne rurki i elementy maszyn. Do tego słychać było nieznośny hałas, a nos, jak się łatwo domyślić, wyczuwał nieprzyjemny zapach. I pewnie życie chłopca toczyłoby się wśród puszek pełnych dorszy i halibutów, gdyby nie jego urodziny. To właśnie w tym dniu ciocia Anna postanowiła wprowadzić regulamin pracy. W nim znalazł się zapisek o dniu wolnym oraz specjalnej premii dla pracowników, którzy obchodzą urodziny. Ciocia zadbała o to, żeby Stan wyszedł z domu-fabryki i spędził miło czas, pokazała mu znajdujące się w pobliżu wesołe miasteczko. Właśnie tam chłopiec postanowił wydać otrzymane od wujka dziesięć funtów. Był naprawdę szczęśliwy, jeździł na karuzeli, jadł watę cukrową i łowił kaczki. Nagrodą za wyłowienie plastikowych ptaków była złota rybka. Stan bardzo chciał ją dostać, bo widział, że rybki w plastikowych workach są słabe i mogą umrzeć. Właściciel stoiska zgodził się oddać mu wszystkie woreczki, jeśli chłopiec wyczyści kaczki. Stan ochoczo przystąpił do pracy i już po chwili maszerował w stronę domu trzymając w rękach worki z rybkami. Następnego dnia stało się jednak coś strasznego, coś, co sprawiło, że chłopiec uciekł z domu. Dzień wcześniej Dostoyevsky, właściciel stoiska z kaczkami, zaproponował mu pracę, dlatego chłopiec poszedł od razu w kierunku wesołego miasteczka. Od tego dnia jego życie nabiera zupełnie innych barw, a Stan z nieśmiałego, niepewnego chłopca, przeradza się w chłopca pewnego siebie i odważnego tak bardzo, że jest gotowy wskoczyć do akwarium i pływać z piraniami.

Tak, w telegraficznym skrócie, bez zdradzania szczegółów, przedstawia się fabuła książki „O chłopcu, który pływał z piraniami”. Trzy części, czterdzieści siedem niedługich rozdziałów opowiadających w prosty, ale niezwykły sposób, o ważnych sprawach. Książkę czyta się z uśmiechem na twarzy, bo choć nie brakuje w niej wydarzeń smutnych i tragicznych, to równie dużo jest w niej scen zabawnych i pełnych humoru. Najważniejsze jest jednak płynące z tej opowieści przesłanie. Stan uczy młodych czytelników, że warto walczyć o swoje marzenia, podjąć ryzyko i próbować odnaleźć siebie i swoje miejsce na ziemi. Jego życie, przygody i umiejętność radzenia sobie w trudnych sytuacjach powinny przypaść do gustu młodym czytelnikom. Dzięki tej książce uświadomią sobie, że w każdym człowieku drzemie jakiś talent, jakaś niezwykła umiejętność, nie można tylko bać się odkryć jej w sobie!

Magda Kwiatkowska-Gadzińska
Ocena 5

o-chlopcu-ktory-plywal-z-piraniami

O chłopcu, który pływa z piraniami
David Almond
il. Oliver Jeffers
przeł. Katarzyna Androsiuk
wyd. Zielona Sowa, 2016
wiek: 9+

Dodaj komentarz