„Chłopiec z Lampedusy” – recenzja książki

Przeczytawszy tytuł, byłam pewna, że pierwsze zdania tej książki będą opisywały łódź, którą uchodźcy próbowali dostać się do wybrzeży Europy. Zdziwiłam się, kiedy zaczęłam czytać opowieść o pochodzącej z Polski dziewczynce o imieniu Andżelika, która razem z mamą wyjechała do Włoch w poszukiwaniu lepiej płatnej pracy i lepszego życia.

Tytułowy bohater pojawia się dopiero w czwartym rozdziale. Andżelika dostrzega go, wracając wieczorem do domu. Mama kazała jej kupić chleb i w drodze powrotnej dziewczynka zwraca uwagę na człowieka pływającego w morzu. Na początku bierze go z Anglika, jednego z wielu, którzy przyjeżdżają na Lampedusę i robią różne dziwne rzeczy. Kiedy chłopiec wychodzi z wody, zwraca mu uwagę, że nie powinien kąpać się wieczorem w morzu bez wiedzy rodziców. Ale chłopiec nie odpowiada, mija ją bez słowa i odchodzi. Andżelika idzie za nim i wtedy dostrzega, że tajemniczy chłopiec trzyma w rękach jej worek z chlebem! Jest zła, traci czas, a do tego musi wydać kolejne dwa euro, na dodatek, w domu dostaje karę. Nie może jednak zapomnieć o chłopcu, którego widziała nad morzem, opowiada o nim swoim koleżankom z klasy i razem postanawiają go odnaleźć. Kiedy udaje im się spotkać go ponownie, wygląda jeszcze gorzej, niż wcześniej, wydaje się jeszcze chudszy i smutniejszy. Ma rany na łokciu i czole. Dziewczynki opatrują obtarcia na jego ciele i częstują jedzeniem. Pomagają (choć tak naprawdę kradną) również zdobyć mu buty, bo do tej pory chodził boso. Chłopiec musiał zacząć im ufać i udało im się porozumieć, bo jak się okazało, tajemniczy przybysz zna angielski. Od niego dziewczynki dowiadują się, że jest uciekinierem. Łódź, którą płynął razem ze swoją rodziną, przewróciła się, wszyscy wpadli do wody. Prąd zaniósł go do portu, ale nie wie, co stało się z jego mamą i tatą. Przejęta sytuacją Andżelika zaprasza Tandżina do domu. Jak zakończy się jego historia, jak zachowa się mama Andżeliki, czy przygarnie chłopca do siebie? A może uda się odnaleźć jego rodziców?

„Chłopiec z Lampedusy” to nie jest łatwa lektura. Znakomicie napisana, pełna subtelnych ilustracji, podejmuje bardzo trudne i ważne tematy. Wojna, ucieczka, bieda, niebezpieczeństwo, ale również przyjaźń, bezinteresowna pomoc i zaufanie. To wszystko pojawia się w książce Rafała Witka. W trakcie czytania rodzą się w głowie ważne pytania. Jednym z nich jest: Kto pomaga uchodźcom? Kto powinien to robić? Co można robić, żeby takich dzieci jak Tandżin, które ryzykują życiem, żeby dotrzeć w bezpieczne miejsce, nie było?

Tę książkę powinien przeczytać każdy, bez względu na wiek, bo choć Tandżin jest postacią wymyśloną, to skupia on w sobie setki, tysiące historii mniejszych i większych uchodźców, którzy przybyli do Europy w poszukiwaniu lepszego życia. „Chłopiec z Lampedusy” ma ich wszystkich upamiętnić, ale również ma pokazać nam, żyjącym w bezpiecznym kraju, że na świecie dzieją się rzeczy straszne.

Magda Kwiatkowska-Gadzińska
Ocena 5

chłopiec z Lampedusy_1

Chłopiec z Lampedusy
Rafał Witek
il. Joanna Rusinek
wyd. Literatura, 2016
wiek: 7+

Dodaj komentarz